Barwinek

 

Barwinek (fot. domena publiczna)

Symbol nieśmiertelności, wieczności i raju. Dawniej zwany fiołkiem czarownika. Trujący i leczniczy. W sekretnym kodzie kwiatowym oznacza „słodką pamięć”. Barwinek!

Kwiat barwinka (fot. domena publiczna)

Jak to się dzieje, że spośród wielu roślin ta jedna przyciąga naszą uwagę? Myślę, że nasi przodkowie zauważyli barwinek, gdy nastała jesień i jednoroczne rośliny straciły kolory. Liście barwinka pozostały zielone i błyszczące. Bo są w pewnym sensie nieśmiertelne. Jak zwróciłem uwagę na tę roślinę? Myślę, że ma to związek z moimi odwiedzinami łemkowskich cmentarzy. Barwinki często rosną na terenach zniszczonych wsi i zapomnianych cmentarzy. Potem tropy się rozgałęziły i teraz prowadzą mnie w nieprzewidywalne regiony. Barwinek stał się, na swój sposób, moim przewodnikiem po karpackich ścieżkach. 

Barwinek na cmentarzu łemkowskim w Świerzowej Ruskiej (fot. Lonia D.)

Ziemia - ta panna młoda
barwnikowe wieńce
wije
pogubione po lasach
po wsze czasy
zaślubia
zapomnienie
błękitem barwinka
zarasta
kapliczki łemkowskie
cmentarze
krzyże

Alicja Mojko, 23 listopada 2014

Odrobina magii i trochę medycyny

Barwinek. Pokrój rośliny (fot. domena publiczna)

W czasach Apulejusza miano barwinek za ziele magiczne. Utrzymywano, że przeciwdziała opętaniu przez diabła i chorobom wywoływanym przez demony. Dobry był na ukąszenia jadowitych węży i dzikich bestii. Chronił też przed zazdrością i rzuceniem uroków. Święty Albert Wielki, doktor Kościoła żyjący w XIII w., znany z zamiłowania do botaniki i alchemii, utrzymywał,  że - utarty z dodatkiem dżdżownic i ziela rojnika - ma barwinek moc wywoływania miłość pomiędzy kobietą i mężczyzną. Ale znacznie wcześniej, bo w I i II w n.e. greccy lekarze Dioskurydes i Galen, używali naparów z ziela barwinka do celów medycznych. Niedawnymi zaś czasy z barwinka wyizolowano ponad 50 alkaloidów! Mają one wiele właściwości, miedzy innymi aktywują układ immunologiczny, poprawiają krążenie mózgowe, a także obniżającą poziom glukozy we krwi. Wykorzystywane są również w leczeniu onkologicznym - hamują rozrost tkanek nowotworowych.

Vinca

Vinca minor (fot. domena publiczna)

Karol Linneusz, osiemnastowieczny przyrodnik i lekarz, opisał pięć gatunków Vinca, czyli barwinka. U nas najczęściej występuje Vinca minor, znany jako barwinek pospolity, a w obszarze śródziemnomorskim rośnie Vinca major. W Polsce barwinek rośnie w dużym rozproszeniu w cienistych lasach. Od czasów średniowiecza często sadzono go na cmentarzach. Na Ukrainie występują oba gatunki barwinka, choć Huculi, Bojkowie i Łemkowie używali w swoich obrzędach głównie barwnika mniejszego. Polska nazwa to barwinek lub lubistek, po łemkowsku barwinok. Włosi nazywają barwinek „centocchio”, sto oczu, ale także „kwiat śmierci” - wianki z barwinka kładziono bowiem na zwłokach zmarłych dzieci. Z kolei Germanie określali barwinek „kwiatem nieśmiertelności”, a na Słowacji kwiaty barwinka dodawano do weselnego kołacza. Powszechnie też uważano, że gdy komu przyśni się żywy barwinek, to będzie wiódł długie i bezpieczne życie.  W medycynie ludowej barwinek był używany do usuwania kołtuna.

Cała góra barwinków

Góra barwinków (fot. Lonia D.)

Już od lat chodzę po łemkowskich ścieżkach. Nad łąkami, choć są takie piękne i pełne radości, unosi się nostalgia. Beskid jest szczodry i bogaty - kraina pasterska, pełna niskich gór i rozległych łąk. Lasy i rzeki jeszcze radzą sobie z ludzką zachłannością. Przyroda powtarza prawie te same wzory, nie zważając na ludzkie tragedie. Byłem w Białej Wodzie, dawnej wsi łemkowskiej, gdzie zostało trochę fundamentów, zrujnowane piwniczki i… barwinki. W tomiku pt. „Cała góra barwinków" Jerzego Harasymowicza znajduje się przejmujący wiersz:

Pusto w cerkwi tu tylko słońce i księżyc leżą na posadzce krzyżem. 
Drogą zamiast wiernych dziś mrówki idą do cerkwi 
I rosną świętym w rękach kwiaty prawdziwe.
Jesienią dach cerkwi na wielkim wietrze
Zakotłował i jak jastrząb uleciał
Dziś strugi łez płyną świętym
Gdy błyskawica przyświeca.

Weselny wianek

Barwinek jest w tradycji Ukrainy - pisze w „Zielniku podróżnym” Marek Styczyński - jednym z najważniejszych elementów roślinnych ślubnego wianka panny młodej. U Stanisława Vincenza – „Na wysokiej połoninie. Barwinkowy wianek” – znajdujemy taki opis: „ trzy barwinkowe wianki włożono do trzech pokoi, w których miały oczekiwać gości z Panną Młodą i jej Oblubieńcem na czele, aby tam zacząć wstępny tan weselny.


W obrzędach weselnych Łemków i Bojków wianek z barwinka był obowiązkowy. Opowiedziano mi jeden ze zwyczajów. Otóż matka panny młodej stawiała swaszce, czyli swatce, na głowie miskę z owsem, bochenkiem chleba i barwinkiem, a następnie zarzucała na to białą chustę,  którą wcześniej trzymali za rogi starosta i starościna. Następnie zasiadano do stołu, a swaszka zdejmowała załadowaną misę. Wtedy przywoływano młodego chłopca, zwykle brata któregoś z nowożeńców. Wybierał on kilka pęczków barwinka, które starosta błogosławił. Teraz już swaszka, wraz z pozostałymi kobietami,  mogła zaczynać wicie wiankz z owsa i barwinka, dodając cztery główki czosnku. Taki właśnie łemkowski wianek zachował się w muzeum Tadeusza Kiełbasińskiego w Olchowcu. Podarowała go przed śmiercią stara Łemkini. Przez cale lata wisiał ten wianek w jej domu, na haku zrobionym z brony.

Zainteresowanych odsyłamy do:

Drzewa

 

Grusza w Nowicy (fot. Tomasz Sikorski)

Drzewo - ileż to słowo znaczy w naszej kulturze i wyobraźni! Drzewa łączą Ziemię z Niebem. Są symbolem wielkości i porządku świata. Jak samotne jabłonie czy grusze na polach, zwłaszcza w listopadzie, gdy opadły już liście i odsłania się ich graficzna piękność. Stoją jak pielgrzymi, nie uciekają, sprawują straż nad polami. Dopóty będą tam stać, dopóki wiatr albo zdradziecka ręka ich nie obali. 

(fot. Anton Grosch)

Dużo jest książek o drzewach. Wspomnę tylko kilka, jak Simony Kossak "Saga Puszczy Białowieskiej" czy Petera Wohllebena "Sekretne życie drzew". Drzewa są wytrzymałe. One umierają stojąc, jak to ujął hiszpański poeta Alejandro Casona. 

(fot. Anton Grosch)

Gdy się im dobrze przyjrzymy przypominają nas, bo my przypisujemy drzewom ludzkie wartości, nadajemy imiona, rośniemy razem z nimi. Drzewa są pomocnikami w naszej walce o Ziemię. A te olbrzymie, leciwe, przyciągają nas do siebie. Ja mam nad brzegiem Czarnej Hańczy „swoją” potężną sosnę, pod którą lubię leżeć i przyglądać się jej konarom. Sosna jest wyrozumiała i uprzejma… jeszcze żadnej szyszki nie spuściła mi na głowę. W Puszczy Białowieskiej widziałem też jesion, który przyprawia o zawrót głowy swoją wielkością. Jest niedostępny dla zwiedzających, bo jeśli udepcze się ziemię wokół pnia to drzewo zacznie zamierać. A teraz, gdy w całej Polsce jesiony wymierają nie jestem pewien czy ten białowieski jeszcze żyje. 

Tu, na Magurze Małastowskiej też mam swoje drzewo. To Jasna, potężna jodła rosnąca na brzegu Wilczego Jaru.

Jasna (fot. A Chlebicki)

Nasz las istnieje głównie dzięki jodłom. One go chronią. Zapach jodłowych szyszek i igliwia jest wyczuwalny w całym lesie, oczyszcza powietrze z bakterii, jest bardzo zdrowy. Gdy podchodzisz do jodły ona to czuje, wie że zbliżasz się do niej. Wyczuwa to to dzięki polom magnetycznym: twoim i jej. Pod wielkimi wiekowymi jodłami rosną malutkie jodełki. Stara jodła jest jak mama. Ocienia swoje dzieci, umożliwia im wzrost i rozwój, pielęgnuje. Takie drzewa nazywa się pielęgniarkami. Jodłowe maluchy nie dałyby rady przetrwać na słońcu wśród traw i ziół.